Kultura wizualna w Polsce – cz.1

kultura-wizualna

Temat ten dręczy mnie już od dawna.

Do kultury wizualnej zaliczam wszelkiego typu reklamy zewnętrzne (banery, bilboardy, kasetony świetlne).

Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że Polska jest jednym wielkim śmietniskiem reklamowym. Być może nigdy nie osiągniemy poziomu kultury wizualnej Szwajcarii ale jest to problem nad którym warto się zastanowić.

Aby nie być gołosłownym umieszczam kilka zdjęć (z góry przepraszam tych najbardziej wrażliwych):

1. Hmm do czego by się tu przyczepić.

okropna-reklama

2. Reklama Mix – każdy znajdzie coś dla siebie.

okropna-reklama

3. Uwaga kierowco ! Zwolnij lub jeśli to konieczne zatrzymaj się, przeczytaj reklamy, zapoznaj się z ofertą.

okropna-reklama

4. Ulubiony zestaw: czarne lub czerwone literki na żółtym tle + cień pod literami. Nazwa hurtowni majstersztyk designu.

okropna-reklama

5. Moje ulubione zdjęcie pod tytułem „Pobłogosław Panie te reklamy”.

okropna-reklama

6. Zaraz zaraz gdzieś widziałem znak stacji benzynowej.

okropna-reklama

7.  Pamięć mam jeszcze dobrą ale w tym przypadku mogę mieć problem z zapamiętaniem telefonu.

okropna-reklama

Dla porównania kilka obrazków z Szwajcarii ;)  – google street view.

PODOBNE:

http://bryla.gazetadom.pl/bryla/1,85300,6133293,Polska_tonie_w_reklamie.html

16 Comments

  1. Dzm

    Bardzo trafne uwagi, jednak wątpie żebyśmy dorównali kiedyś państwom takim jak Szwajcaria. Prawda jest taka, że jakieś wiejske przedsiębiorstwo nie ma wystarczających środków, na postawienie reklamy bardziej estetycznej niż te, które zaprezentowałeś wyżej.

    1. admin

      Wiejskie przedsiębiorstwo jeżeli nie ma środków na reklamę to nie powinno robić reklamy na siłę. Z drugiej strony chodzi mi też bardziej o te wszystkie dzikie reklamy firm które nie są biedne (wiem bo akurat wiele takich firm znam z mojego miasta). Szwajcaria jest oczywiście wzorem ale na Słowacji takich dzikich reklam też jest mniej.

  2. Name

    Z przykrością stwierdzam że to nie jest kwestia pieniędzy, przynajmniej w większości przypadków.
    Po prostu brak edukacji i bezguście – wynik zamierzchłej epoki PRL-u.

  3. Anna

    Zgadzam się z komentarzem wyżej. Czasami ktoś po prostu, bez względu na wielkość środków, którymi operuje, przychodzi do agencji i żąda czerwonych/czarnych literek na żółtym tle. I nijak nie idzie takiego człowieka przekonać, że to jest „be”.

  4. architekt krajobrazu

    Słuszna inicjatywa, popieram z całego serca!! Sam zastanawiam się nad założeniem bloga prezentującego moje miasto z tej bez wątpienia niechlubnej strony.
    Niech już będzie ta reklama, skoro musi być. Podejrzewam, że bez niej wiele drobnych przedsiębiorstw ległoby w gruzach. Nie mniej jednak przydałoby się wprowadzić jakieś normy które narzucałyby „ład estetyczny” takich przedsięwzięć.

    Podobne artykuły:
    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1347,title,Takiego-bajzlu-nie-widzialem-nigdzie-poza-Polska,wid,12934034,wiadomosc.html?ticaid=1b64f

    http://wyborcza.pl/1,75475,7210080,Pod_okupacja_reklamy.html

    http://swiadomakonsumentka.blox.pl/html

    Trzeba walczyć, powodzenia!

    ps. „goło słownym” – piszemy łącznie ;)

  5. Infinum

    Reklamy stoją na gruncie gminy i to ona może pozwalać/niepozwalać na ich umieszczanie.
    Nie podoba się że wójt / burmistrz / prezydent pozwala tak „zaśmiecać” wizualnie pobocze drogi?
    To nie głosować na niego następnym razem.

    Jednym słowem, żeby w Polsce było jak w Szwajcarii to po pierwsze trzeba ludzi edukować i uczulać, na taki bałaganiarski wizualny syf. A po drugie właśnie chodzić na wybory samorządowe i wybierać ludzi, którzy rozumieją że „co za dużo, to niezdrowo”.

    Innej drogi, na skróty nie ma.

  6. cusabio1

    Reklamy stoją na gruncie gminy i to ona może pozwalać/niepozwalać na ich umieszczanie.
    Nie podoba się że wójt / burmistrz / prezydent pozwala tak „zaśmiecać” wizualnie pobocze drogi?
    To nie głosować na niego następnym razem.

  7. Name

    Bylejakość, byle jakoś, byle by było… To najwłaściwiej oddaje polskie podejście. Oczywiście każdy zaprzeczy mówiąc, ależ przecież i coś tam jeszcze.
    Ale wystarczy, że szef takiemu zacznie spóźniać się z wypłatą, pracuje kolejny miesiąc bez lub na umowie śmieciowej i wpada w tryb bylejakości.

    Za to za granicą, kiedy na przykład do polskiego grafika-emigranta szef zwraca się per Panie Artysto, oto Pana zasłużona wysoka premia za efekty pracy, człowiek od razu wskakuje na właściwy tor, stara się, itp.

    P.S.
    Przepraszam, ale starałem się, żeby ten wpis był byle jaki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.